"Umarli mają głos" - spotkanie autorskie z Markiem Krajewskim i dr. Jerzym Kaweckim 12 października 2015

Zarząd Stowarzyszenia Komendantów Policji Polskiej zaprasza na otwarte spotkanie z autorami powieści kryminalnej pt. "Umarli mają głos", które odbędzie się w dniu 12 października br. o godz. 17:00 w Domu Klubowym KWP "Śnieżka" przy pl. Muzealnym we Wrocławiu.
W trakcie spotkania będzie możliwość nabycia powieści i uzyskania dedykacji autorów.

 

 

 

 

Recenzja książki z bloga "Upolowane stronice":

Odkąd zaczęłam czytać „Umarli mają głos” autorstwa Marka Krajewskiego oraz Jerzego Kaweckiego, w kółko zadawałam sobie to samo pytanie: jak powinnam opisać ten tytuł? Nie ma tu przecież jednej historii na której można by się skupić, jest ich dwanaście.

Po opisie książki sądziłam, że dostanę sztywny, pozbawiony emocji tekst. Zaledwie kilka faktów oraz medyczno-prawniczy żargon. I byłam na to przygotowana. Nic bardziej mylnego! „Umarli mają głos” to zbiór opowiadań. Tak, tak – opowiadań. Nietypowych, gdyż każde z nich oparte jest na faktach dostarczonych przez doktora Jerzego Kaweckiego, doświadczonego medyka sądowego. W swojej karierze miał do czynienia z wieloma szokującymi historiami, które Marek Krajewski, autor bestsellerowych kryminałów, postanowił opisać w taki sposób, by pozostawić prawdę o zbrodniach, a jednocześnie nikogo nie urazić. Bo trzeba pamiętać, że mówimy tu o prawdziwych ludziach i prawdziwych tragediach.

W czasach, kiedy to zachodnie powieści oraz seriale budują nasze wyobrażenie o zbrodniach, bardzo łatwo można założyć, że takie rzeczy jak trup bez głowy, czy taki z zaginionymi wnętrznościami to coś, co albo może dziać się tylko w filmach, albo właśnie na zachodzie. Tymczasem to również i nasza rzeczywistość. Tak samo jak brutalne gwałty czy perfidne próby ukrycia, lub zrzucenia winy na kogoś innego – nawet kogoś, kto nigdy nie istniał. A może jednak istniał i tylko rozpłynął się w powietrzu? Życie pisze najdziwniejsze, najbardziej zagadkowe scenariusze, co autorzy książki udowadniają. 

Jestem osobą, która zazwyczaj nie odwraca głowy gdy w filmach leje się krew, czy latają rozczłonkowane ciała. Nie działają na mnie opisy okrutnych, przerażających scen – czy to w kryminałach, thrillerach czy horrorach. Istnieją tylko trzy rzeczy, które naprawdę potrafią mnie przerazić i dwie z nich zostały wplecione w tych dwanaście historii. Pierwszą są fakty, ciągła świadomość, że choć otoczka tych opowiadań przywodzi na myśl dobry kryminał, to mówi o czymś, co naprawdę się wydarzyło i to w naszym kraju. Drugą są emocje

Marek Krajewski zadbał o to, by czytelnik miał wgląd nie tylko w same fakty i opisy procedur dzięki którym winni zostawali wskazywani i skazywani  (a te są naprawdę sugestywne). O nie, on poszedł o krok dalej, przybliżając nam zarówno ofiary, sprawców jak i rodziny jednych i drugich. Zatrzymał się na kilka chwil także przy emocjach samego doktora Kaweckiego oraz ludzi, którzy z nim współpracowali. 

Jedyna rzecz, która mi przeszkadzała, to liczne łacińskie powiedzenia, które nie zostały przetłumaczone. Jest ich sporo i nie zawsze ich znaczenie można wywnioskować z kontekstu. Nie wiem dlaczego nikt nie pomyślał, by stworzyć dla nich przypisy, przecież nie każdy w tych czasach jest zaznajomiony z łaciną. 

Podsumowując; „Umarli mają głos” to tytuł, który powinien zadowolić najbardziej wybrednych pożeraczy kryminałów. Postać doktora Kaweckiego intryguje, historie same w sobie przerażają, a styl Krajewskiego przyciąga na tyle, by bez problemów chłonąć tekst i nie chcieć się z nim rozstawać. 

Gorąco polecam!

Źródło: http://vegaczyta.blogspot.com/2015/05/umarli-maja-gos-marek-krajewski-jerzy.html


Recenzja książki ze strony Granice.pl

Najnowsza, nietypowa dla Marka Krajewskiego, książka jest zbiorem opowiadań, w których wyraźnie pobrzmiewa echo serii z Eberhardem Mockiem. Pobrzmiewa w warstwie narracyjnej, bowiem sceneria prezentowanych wydarzeń – wyjaśnionych, bądź nie, historii z doświadczenia zawodowego biegłego sądowego i medyka sądowego, znacznie odbiega od tego, do czego Krajewski przez lata skutecznie przyzwyczajał czytelników.

Doktor Kawecki to nie tylko bohater zbioru, to rzeczywisty specjalista do analizowania przyczyn śmierci. Autopsje, czyli sekcje zwłok, które przeprowadza w Zakładzie Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, pozwalają prokuratorom i policjantom ustalić, czy zmarły opuścił świat w naturalny sposób, czy też za sprawą czynników zewnętrznych. Swoje (zapewne) olbrzymie doświadczenie postanowił przelać na papier. Jednak zanim to zrobił, pracy tej podjął się uznany wrocławski pisarz i twórca kryminałów – Marek Krajewski.

I to jest zarazem wadą i zaletą przedstawionego zbioru. Autor ukazuje mroczny, a jednak dosyć banalny świat złych ludzi, zabijających od zawsze z tych samych powodów. Doktor Jerzy Kawecki otwiera zwłoki ich ofiar i odkrywa w nich to, co miało być ukryte. Opisy przeprowadzanych sekcji intrygują, są zarazem interesujące, bowiem dostarczają dużo naukowego materiału (choćby opis wytrzymałości ludzkiej skóry u ofiary, po której szyi przejechał pociąg) i pouczające (pozwalają zrozumieć, jak daleko posunęła się nauka w kwestii analizy ludzkiego ciała). Krajewski, będąc wszakże pisarzem, uzupełnił te dość suche, ale wystarczająco ciekawe opisy o fragmenty, będące czymś w rodzaju wypoczynku dla czytelnika. A mianowicie przedstawił swojego bohatera i współautora jako postać, która poza salą sekcyjną ma rodzinę, zainteresowania, a nawet podjada chruściki i chodzi na spacery z psem. Konsekwentne mieszanie i uzupełnianie się tych dwóch płaszczyzn narracji wydaje się jednak niepotrzebne. Wszak czytelnik zainteresowany opowieściami o krwawych zbrodniach i odpiłowywaniu czaszki denata przez niezastąpionego na sali sekcji pana Irka nie jest postacią tak delikatną, by trzeba mu było dawać czas na oddech. Człowiek wrażliwy po prostu po taki zbiór nie sięgnie.

Osobną kwestią pozostaje niepodrabialny styl Krajewskiego, który znamy z powieści o Mocku i Popielskim. Jednym może przeszkadzać, innym wręcz przeciwnie, jest doskonale rozpoznawalnym atrybutem prozy pisarza, świadczącym o jego kunszcie.

Oczywiście, byłoby znacznie prościej, gdyby doktor Kawecki był dziwakiem, człowiekiem z patologiami, genialnym, ale nieznośnym. Wówczas opowiadania wpisałyby się w obowiązujący ostatnio w literaturze sensacyjnej model doskonałego aroganta. Ponieważ Krajewski zaprosił do swoich opowiadań postać autentyczną, w dodatku znaną we Wrocławiu, bohater jest, zgodnie z prawdą, człowiekiem nie tylko sympatycznym, ale na dodatek skromnym. Żaden z niego doktor House, czy inny Hannibal Lecter. To zupełne przeciwieństwo Eberharda Mocka.

Książki opisujące przerażające sukcesy medycyny w rodzaju Stulecia chirurgów Thorwalda czy wydanej niedawno Balsamiarki Izabeli Kawczyńskiej (tu opowieść o warsztacie tanatopraktyka) zwykle zyskują spore grono czytelników, zainteresowanych zarówno makabrą, jak i przekraczaniem granic naturalnie wyznaczonych przez śmierć. W tym przypadku uważam, że najlepsza historia ze świata przenikania się życia i śmierci wciąż jeszcze jest przed nami.

Źródło: http://www.granice.pl/recenzja,umarli-maja-glos-prawdziwe-historie,13004